czwartek, 5 lutego 2015

After the fall.

                 Gabriel musiał zachować spokój, do spełnienia miał bardzo, ale to bardzo ważną misje, nie mógł zawieść, nie mógł pokazać własnemu bratu, że nie potrafi udźwignąć krzyża jaki położono na jego barki, ale czy oby na pewno da radę? Był najmłodszym z trzech archaniołów, został stworzony na samym końcu, wierzył, ze jest inne rozwiązanie różnych problemów. Nie rozumiał natomiast najstarszego z braci, który najdłużej przebywał z Bogiem, albowiem został stworzony jako pierwszy, i jako pierwszy wygnany z raju. Jak to się wszystko zaczęło? Chciał zawsze poznać swojego brata, o którym tak dużo mówiono. Którego potępiano.
                 Ciężkie powieki uniosły się pozwalając chłopakowi zobaczyć miejsce w jakim się znalazł.
                 Ulica była pusta, tak zdawało się mu na początku, ale po chwili ujrzał parę kobiet, które przechadzały się po niej w te i spowrotem.
   
— Jesteś aż taki szybki?
Odwrócił głowę nie rozumiejąc sensu słów. Nie był pewien, czy oby na pewno były kierowane do niego. Zmrużył oczy i nadal siedząc na zimnym betonie wpatrywał się w piękna dziewczynę stojącą przed nim, w króciutkiej, krwistoczerwonej sukience. Rozejrzał się niepewnie nadal mając wątpliwości, ze dziewczyna mówi akurat do niego, ale przecież na niego patrzyła. Nie na twarz, raczej w dół. Podążył za jej spojrzeniem i przerażony zaniemówił, nie dziwił się, ze dziewczyna zwróciła na niego uwagę. Ona w przeciwieństwie do Gabriela miała cokolwiek na sobie.
   — Nie możesz mieć każdej, znaczy..... ej rozumiesz?
Gabriel wziął głęboki oddech. Jego ubranie spłonęło wraz ze skrzydłami. Pokiwał delikatnie głową po czym podniósł się i staną przed dziewczyna. Była od niego o parę centymetrów niższa, miała długie falujące włosy opadające jej na ramiona i zbyt czerwone usta. Twierdził w myślach, ze stworzenie stojące przed nim jest demonem, ale teraz nie mógł się przekonać, nie miał mocy. Jeśli on nie widział twarzy demonów, to znaczy, ze oni nie widza jego. Jedynie to w tej całej sytuacji było dla niego dobre. Ciemnowłosa nie przeszkadzała mu, jednak nie miał ochoty z kimkolwiek rozmawiać a zwłaszcza z nią. Rozejrzał się dookoła w nadziei, że znajdzie coś, co sprawi, że będzie mógł sobie pójść, bez wyjaśnień.
   — Pomogę Ci, niedaleko....
   — Nie potrzebuję pomocy.
   — Nic Ci się nie stanie... zapewniam.
                 Zrobił krok do tyłu, jednak na próżno, kobieta zrobiła to samo znajdując się bliżej jego ciała niż wcześniej. Poczuł przyjemne ciepło jej oddechu, jednak zdawał sobie sprawę, że to nie jest coś dobrego. Wziął głęboki oddech, kiedy dotarło do niego, że delikatna, wypielęgnowana dłoń dotyka jego klatki piersiowej. Nie cofnie się w obawie, że nieznajoma znajdzie się jeszcze bliżej niż teraz.
                 Przeraźliwy krzyk odwrócił jej uwagę a w tym samym czasie on odwrócił się i zaczął biec. Chciał znaleźć się jak najdalej kobiety, która zachowywała się dziwnie. Czy oby na pewno? Nie znał ludzi, nie wiedział do czego te istoty są zdolne, słyszał różne opowieści, które nie kończyły się dobrze. Te istoty nie znały litości.
                 Zatrzymał się przed zniszczonym budynkiem. Wszedł do środka w nadziei, że odłączy się od tego strasznego świata. Żałował swojej decyzji. Wziął głęboki oddech chcąc uspokoić serce przed zbyt szybkim biciem. Nagle coś pojawiło się przy jego stopach.
   — Pogadajmy.
Słysząc dziewczęcy głos podniósł głowę. Chciałby pomocy każdego z wyjątkiem, kobiety, która stała parę metrów przed nim wpatrując się w coś znajdującego się po jej prawej stronie, może po prostu unikała patrzenia na niego?
                 Schylił się i podniósł ubrania po czym szybko je na siebie włożył i dumnie wyprostował. 
   — Przestań pajacować koteczku. Skrypa was wykiwała. Zmuszając abyś wybrał niewłaściwie.
Mówiąc to złote oczy Arien zaświeciły, raptownie odwróciła twarz w stronę chłopaka powodując, że ten drygnął wciągając powietrze.
   — Kłamiesz. Avarin jest aniołem, nie kłamałaby...
   — Twój brat też nim jest. Kłamał.
   — Owinęłaś go sobie wokół palca a teraz, chcesz zwalić całą winę na niego. To ty Kłamiesz, jesteś dzieckiem Szatana.
   — A ty jego bratem, który pozwoli aby ponownie wyszedł.
   — Powstrzymam to!
   — Najlepiej byłoby, gdybyś wcale tego nie zaczynał. Złamałeś połowę pieczęci.
Gabriel zamarł nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Otworzył usta, jednak szybko je zamknął, kiedy zrozumiał, że Arien nie kłamie. Ona nie może kłamać, to jej wielka słabość. Jego szybko bijące serce nagle się zatrzymało sprawiając, że ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa i osunęło się na ziemię.
   — Połowa, to nie całość. Jest szansa. Wróć do brata... masz skrzydła, moce. Możesz to zrobić.
Gabriel podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na kobietę unosząc brew do góry.
   — Masz moce prawda?
   — Nie. Wybrałem pamięć. 
   — Zmieniam zdanie... to kwestia czasu, kiedy to się zacznie i nic ani nikt tego nie powstrzyma.
   — Mówisz, że złamałem połowę pieczęci... Jak brzmi pierwsza pieczęć?
   — "I jest napisane, że pierwsza pieczęć zostanie złamana, kiedy archanioł wyrzekając się mocy ulegnie demonowi. Kiedy on się złamie i ona się złamie."
   — Myślałaś, że nie wyrzekłem się mocy.
   — Mogłeś spaść tego nie robiąc, ale mogłeś zrobić to i spaść. Dwie opcje.
   — Dlaczego chcesz mi pomóc?
   — Bo liczę, że ty pomożesz mi.
   — W czym?
                 Zapytał i chciał wiedzieć o co dokładnie chodzi czarownicy, jednak nie było mu to dane, bo po chwili w budynku został tylko on. Arien rozpłynęła się w powietrzu, stosując swoją jedną z najbardziej efektywnych sztuczek.
                 Co mu teraz zostało? Jedynie myśli, które nie chciały opuścić zmęczonej głowy. Przygryzł wargę i powolnym krokiem podszedł do okna obserwując dziwne rzeczy poruszające się bardzo szybko po szerokiej drodze. Zadziwiało go uporządkowanie ich schematu. Niektóre jechały w jedną, a inne w przeciwną stronę. Biorąc głęboki oddech starał się przypomnieć co mówił mu jego brat na ten temat, na temat całej ziemi. Mówił, że ludzie nie doceniają tego co dał dla nich Ojciec. Archanioł miał okazję się o tym przekonać i potwierdzić albo zaprzeczyć teorie, jaką postawił jego brat.
   — To samochody.
Zadrżał słysząc głos Arien, może nie zostawi go tu na pewną śmierć.
   — Do czego służą?
Dlaczego zadawał takie idiotyczne pytania? Powinien się skupić na misji jaka go czeka. Pytać o rzeczy najważniejsze a nie zupełnie mu niepotrzebne. Głucha cisza sprawiła, że się odwrócił i utkwił spojrzenie w rozbawionej twarzy Arien.
   — Nie będę Cię niańczyła. Pomogę, jeśli naprawdę będziesz potrzebował mojej pomocy zjawie się. Powiem Ci jak powinieneś się tu zachowywać. Najważniejsza zasada polega na tym, że nie powinieneś się ujawniać, przed nikim, nawet przed własnym bratem, mężczyzna, lub kobieta może nim nie być.
   — Nawet...
   — Nawet przede mną. Zachowuj się jak normalny człowiek... Znaczy próbuj się tak zachowywać. Nie wspominaj nikomu o swojej misji i pochodzeniu. Od dziś masz na imię Carl Victor Scofield. Tu masz dokumenty. Urodziłeś się 26 czerwca 1993 roku w Bostonie, twoja matka miała na imię Alexandra Frances a ojciec Johny Milton.
                 Arien rzuciła wszystko pod nogi dla chłopaka nawet do niego nie podchodząc. Nie powinna się go obawiać, był niegroźny, bez mocy. Mogła go uznać za zwykłego ziemianina, jeśli by go nie znała. Uśmiechnęła się, kiedy tylko Gabriel podniósł portfel, który mu rzuciła.
   — Pamiętaj Carl bądź ostrożny, od twojego zachowania zależą losy świata.
                 W tamtej chwili nie miał pojęcia, dlaczego słowa dziewczyny wywarły na niego tak duże wrażenie, może to dlatego, że wypowiedziała je poważnym głosem, tak bardzo poważnym, że zaczął się bać, że jeśli nie wypełni swojej misji dziewczyna sama się z nim rozliczy
                 Pokiwał posłusznie głową patrząc jej głęboko w oczy. Co miał zrobić teraz? Szukać sposobów jak może ocalić świat od zagłady? Wziął głęboki oddech próbując uspokoić własne myśli i doszedł do wniosku, że to na nic. Umysłem zawładnęły wątpliwości, czy oby na pewno dobrze zrobił schodząc na ziemię. Był pewny, ze jego starszy brat lepiej poradziłby sobie z tym strasznym zadaniem, ale czy na pewno? Dał sobie szansę, aby udowodnić Michaelowi, ze da radę mu dorównać, pokazać jaki jest silny a teraz tak po prostu chce się poddać?
   — Znalazłam osobę, która może dać Ci mieszkanie. Jest zaufana ale nie możesz naginać reguł nawet dla niej.
                 Naginać reguł, jak to poważnie zabrzmiało. Pokiwał głową i ruszył za Arien, która szybkim krokiem udała się do wyjścia z budynku. Zaczął ponownie się zastanawiać dlaczego ona mu pomaga? Chciał zapytać, chciał to wiedzieć, ale jak ma to zrobić, łatwym i szybkim sposobem uzyskać informacje, czy może jej ufać, czy może wręcz przeciwnie.
                 Dziewczyna przez całą drogę się do niego nie odzywała, czuł się nieobecny, rozglądał się zaciekawiony po okolicy,jednak nie zobaczył nic nadzwyczajnego o czym by nie mówił mu jego brat,albo kobieta. 
                  Zatrzymali sie przed niewielkim drewnianym domkiem otoczonym ogromnym trawnikiem. Bez zastanowienia wszedł po schodkach za towarzyszką. 
                  Arien zapukała do drzwi czekając, aż właściciel im otworzy. Po krótkiej chwili drzwi się uchyliły a szczupła blondynka wpuściła ich do środka po czym zamknęła za nimi drzwi na klucz. Dziewczyna wydawała się przyjazna, jednak niepewnie zmierzyła Gabriela wzrokiem. 
   — To on? 
Zapytała kierując swoje spojrzenie na Arien. Gabriel czuł się jak intruz, włamywacz, którego nie zaproszono do środka. Arien nie odpowiedziała dziewczynie ani jednym słowem, po prostu pokiwała głową i wyszła zostawiając ich samych. 
   — Twój pokój jest tam... 
Mówiąc to dziewczyna wskazała ręką jakieś drzwi. 
   — Pościeliłam Ci łóżko jakbyś miał jakieś pytania. 
   — Dlaczego mi pomagasz? 
Pytanie samo wyleciało z ust chłopaka. Nie chciał go zadawać a może i chciał? 
   — Pomagam Tobie, bo nie mogę pomóc nikomu innemu. 
   — Ale.. 
   — Zrozumiesz, wkrótce sam zrozumiesz. 
                  Uniósł jedną brew ku górze po czym usiadł na kanapie w salonie z wyczekiwaniem przyglądając się dziewczynie. Dlaczego nie mogła mu powiedzieć prawdy, czyżby była ona aż tak straszna? Dlaczego nikt mu nie mówił kim jest i dlaczego mu pomaga. Skoro Arien nie pozwoliła ujawniać dziewczynie kim jest Gabriel, dlaczego ta miała nadzieję, że jej pomoże? 
   — Arien przyrzekła mi, że odnajdziesz moją siostrę. 
                  Gabriela zatkało, nie mógł uwierzyć w to co teraz usłyszał, nie potrafił zaprzeczyć, nie mógł tego zrobić, może będzie w stanie sprostać temu zadaniu. Pokiwał głową i wstał. Nie potrafił w tym momencie stwierdzić, czy nie będzie w stanie wykonać słowa danego dziewczynie przez Arien. 
    — Tak w ogóle mam na imię Sophia. 
   — Carl. 
Powiedział i udał się do swojego pokoju.   
                   Kiedy przybył na ziemię, wyrzekł się łaski nie miał pojęcia, że będzie miał jeszcze jakieś super zadania oprócz powstrzymania swojego brata przed wyjściem na powierzchnię i rozpoczęciem apokalipsy, ale czy aby na pewno jego brat nadal był w piekle, czy może chodził po ziemi bez swojej mocy podobnie jak Gabriel. 


                   Witam w rozdziale 2... dość długo go pisałam, ale nie miałam czasu ani weny... wybaczcie. Mam nadzieję, że nie wyszedł tak tragicznie jak mi się wydaje, ale to pozostawiam wam do oceny. Mam już pełną historię Vivien, mam film, który dał mi piękną aspirację, ale wstawię go dopiero w rozdziale 3 ;) 
                   Czekam na waszą szczerą opinię i bardzo gorąco pozdrawiam oraz dziękuję za komentarze ;*